Licho nie śpi...
Pamiętacie sytuację jaka przytrafiła się u naszej-lili2?? Jak jej synuś stał na krawędzi schodów.
Mój synio nad krawędzią nie stał..ale też przyprawił mnie o mocne palpitacje serducha! Byliśmy dziś załatwiać dokumentację do przyłącza gazu i prądu.. Przy okazji pojechaliśmy do Daichmana..(czy jak to się pisze) po buciki dla mojego Patryczka. W sklepie nie było nikogo, więc bez problemu wybraliśmy buciki, ja poszłam do kasy, a mężuś z chłopakami miał wychodzić. Patryś poszedł na przód i otworzyły się przed nim drzwi ruchome. A ten..myk i na dwór - wprost pod nadjeżdząjący samochód! Mi serce stanęło, krzyknęłam tylko mężowi żeby go łapał.
Pociągnął młodego za kaptur z metr przed rozpędzonym samochodem!! Ech..dawno się tak nie wystrachałam! Trzęsłam się całą drogę do domu.
A tak w ogóle to jak można zrobić przejazd samochodów 2 metry od wyjścia?? Przecież to niebezpieczne! Patrzę teraz na moje małe szczęście i myślę "co by było gdyby.." nasza budowa nie miała by już sensu bez mojego kochanego smyka!
Dziś taki nie budowlany wpis..ale mala refleksja na tematy osobiste tez jest czasem potrzebna..