Troszkę postępów i dalsza kicha z dachem..
No ja już nie wiem..czy ja taka niewyrozumiała i faktycznie aż tak niecierpliwa jestem..czy jednak z naszymi "fachowcami" faktycznie coś nie tak???
No że wczoraj...po niedzieli nie przyszli (bo leczyli się jeszcze po Sylwestrze), to mogę zrozumieć...ale przynajmniej zadzwonili, że ich nie będzie...ale dziś??? Dziś ich nadal ani widu ani słychu..!! No przepraszam bardzo, ale ile dni się ma kaca???
Brak mi słów i nerwów do nich... A najlepsze, że dziś nawet nie raczyli zadzwonić, że ich nie będzie...wkurzyłam się i tyle...
Tato słusznie mówił, że będą u nas do Wielkanocy siedzieli!
Ech...szkoda moich nerwów...
Ale tak czy siak i tak coś się dzieje...dziś juz nam robią kanalizację...stara szopa rozwalona..została jeszcze jedna..ale w niej leży rusztowanie, więc musimy poczekac do sezonu dociepleniowego, aż tato je zabierze......
No i koparka rozwiozła trochę ziemi i gdyby nie fakt że jest środek zimy....to mogła bym mogłą sobie tuje od strony sąsiada posadzić..
Aa...i tylko się nie smiejcie.....mamy drzwi wejściowe...z kluczykiem hihihi...
Tylko okien i bram brak .
Chłopaki się śmiali że mąż na klucz zamyka dom jak odjeżdzaja z działki hhahahahaha..